W szponach nienawiści
Bonus RPKAl final de la letra 'W szponach nienawiści' podrás comentar sobre ella y acceder a más canciones de Bonus RPK.
LETRA
W szponach nienawiści
Wszędzie agresja i przemoc, ogólna niemoc
Gdzie wspólna nienawiść prowadzi wciąż na ślepo
Ciągle biegnąc czasem wychodzi demon
To takie alter ego, który tłumię sobie często
To przekleństwo ludzi mieszkających w getto
Gdzie o [?] łatwo, a o pieniądze ciężko
Każdy chce rozbić bank, jak skarbonkę dziecko
Gdzie brak hajsu ziomek, tam rodzi się przestępstwo
Ból rodzi ból, nienawiść bierze górę
Gdy patrzę na to, co oni robią w ogóle
Łza się w oku kręci, w głowie myśli ponure
Niejeden w takim stanie sięgnął szybko po sznurek
Ja nie zamulę, choć wokoło kurew wiele
Kumulacja złości, lecz wspierają przyjaciele
Tu bita piątka z ziomkiem i ruszamy w teren
O reszcie się nie mówi, uważaj na siebie
Czasami zastanawiam się do czego to zmierza
Pies ogrodnika wyjada komuś z talerza
Zawiść niechęć przymiera, o tym ta teza
Obcinasz nie swoje, także dostajesz zeza
Przestań oglądać się na innych, zajmij się sobą
Bo dla nikogo tu nie jesteś świętą krową
W końcu kogoś wkurwisz i przerobi z Tobą
Tak jest, jak myślisz chujem zamiast głową
Ponoć najgorzej kończą ludzie bez pokory
Niczego się nie uczą, a później tłumią gorycz
Ich nienawiści [?] wciąż paskują pozory
W nich prędzej znajdziesz kłody niż życiowe potwory
Skończ już pierdolić, że to świat jest zepsuty
Że jesteś nim struty i wszystko jest do dupy
Negatyw, pozytyw jak medal ma dwie strony
Więc lepiej być życzliwym niż chamem pierdolonym
W szponach nienawiści, w nienawiści szponach
Wciąż za hajsem wyścig, zawiść, zazdrość,
Wszystkim dookoła, wszystkim, wszystkim dookoła
Wszystkim dookoła, wszystkim, wszystkim dookoła
W nienawiści szponach wciąż żyjemy ziomal
Na dzielnicach, osiedlach Warszawy i Krakowa
Stale rośnie ciśnienie, wkurwienie na rejonach
Ty też musisz w tym żyć, wiesz dopóki nie skonasz
Więc swoją drogą idź, tak byś nie został przykładem
Jak kończy każdy błazen, gdy spierdoli sprawę
Kły masz [?] stale, pysk niby nie szklanka
Lecz różnie może być, kiedy kończy się sielanka
Czasem nerwy puszczają, ciśnienie osiąga zenit
Wtedy słychać na mieście, że się znowu pocięli
Litości tutaj nie ma, nie widać na tej dzielni
Tu krzyk umiera w ciszy, to tutaj chleb powszedni
[?] proszę wszystko z kielni
Słyszę obok [?] jakiś ze wsi chłystek
Znów tracę czas, co za kurwy myślę
I wyobrażam sobie jak ich topię w Wiśle
Od małego wychowanie w stresie, w tej dżungli
Gdzie nie brakuje wciąż węszących kundli
Na sto procent ktoś Cię wkurwi, wierz mi
Inteligencja to przywilej, który czyni wielki
Gamoni stado, ja patrzeć na to muszę
Znów [?] się [?], nic dobrego nie wróżę
Głupota nie zna granic, widzę brak wstydu
Aż zbiera się nienawiść podświadomie, bez kitu
Niektórzy dla kwitu przekręcają każdego
Kurewstwo ich alter ego, z nadmiarem złego
Pieniądz w tych czasach, jak epidemia, plaga
Dlaczego, sam rozkmiń sobie skąd ten bałagan
Podłych zagrań dziś niestety nie brakuje
Ciężko przepalić emocje, gdy brat zmienia się w szuje
Nie pojmuję, a nienawiść sama [?] emanuje
Łatwo jest tu wpaść w ślepą furię
W szponach nienawiści, w nienawiści szponach
Wciąż za hajsem wyścig, zawiść, zazdrość,
Wszystkim dookoła, wszystkim, wszystkim dookoła
Wszystkim dookoła, wszystkim, wszystkim dookoła
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]